niedziela, 5 maja 2013

break my heart

one of two 

two of two 
      

Never ever nie sądziłem, że opadnie ze mnie moc nadana przez zielonego Halka czy innego czerwonego diabła. Wysmagni powietrzem, jodem, piaskiem w oczach, zajebistym malinowym deserem w Apollo, wróciliśmy, wróciłem..
Który to juz kolejny raz będę próbował odrodzenia na srebrnej klawiaturze upuszczając to co do upuszczenia.
      Nie wiem, czy to mozolne nerwowe życie, nieustannie nieprzespane noce, niesamowicie wyczerpujące dni, niskończnie niodzowne problemy czy poprostu brak czasu. Heh poprostu chyba lenistwo, które nie pozwala na wykrzesanie z siebie dodatkej mocy do zużycia po 0,5 kalorii na uderzenie palcem w klawiature. :) 
      Albo to brak motywacji albo nie wiem już sam co. Zastanawiałem się już kilka razy co jest dla mnie ważniejsze, napisać czy poświęcić 23,5 min na relaks... dochodze do wniosku, że pisanie mimo, że zajmuje tyle samo czasu to przynosi o wiele więcej radośći. To coś co sprawia,że jestem w stanie przeczytać kilka dnia później wpisy, który rozwalają mi serce z radości. 
      P.S. trenuję do przyszłego maratonu warszawskiego, trzy dni w tygodniu o 6:00


Never ever did not think it falls to me the power given by the green Halk or other red devil. Getting wind, iodine, sand in the eyes, amazing raspberry dessert at the Apollo, came back, back ..
That is already the next time I will try to rebirth on the silver keyboard, dropping it on the drop.
       I do not know if it's laborious nerve force, constantly sleepless nights, incredibly exhausting day, allover the problems or simply lack of time. Heh, probably just laziness that does not allow my self to type few words with power consumption of 0.5 calories per finger hitting the keyboard. :)
       Or is it a lack of motivation, or do not know what he has. I wondered several times what is more important to me to write or spend 23.5 minutes to relax ... investigation concluded that the writing even though it takes the same time it brings a lot more fun. It's something that makes me able to read a few days later entries, which smashed my heart with joy.
       P. S. training for a marathon next Warsaw, three days a week at 6:00 am








Darłówko 2013 - ładując baterie, mega !! 



8 komentarzy:

  1. Pisząc ostatnio list do przyjaciółki (tak, prawdziwy list, nie maila!), rozważałam to samo zagadnienie. Wyszarpywania życiu chwil dla siebie. W ostatecznym rozrachunku to one się liczą, a nie np. umyte okna. I gdy staję przed wyborem umycia tychże oraz spożytkowania tego samego czasu na coś, co daje mi wytchnienie i radość (a trzeciej, mieszczącej jedno i drugie opcji nie ma), to wybieram moje zamiłowania, coś, co mnie cieszy albo relaksuje, albo jedno i drugie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ciężko znaleźć ten "złoty środek", a skoro ciężko to niepotrzebnie kombinujemy... masz rację lepiej wybrać to co nas cieszy :)

      Usuń
  2. Naładowane baterie w pięknym słońcu... i trzymam kciuki za maraton

    serdeczności posylam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. słońce mega łądujące... no właśnie niewiele ponad 6 h do porannej dawki endorfin :)

      Usuń
  3. Maraton...gratulacje:)
    Oczywiscie wytchnienie w mysl zasady: co masz zrobic dzis zrob pojUtrze, bedziesz mial dwa dni wolnego:)

    OdpowiedzUsuń
  4. "Złoty środek" w tym przypadku nie istnieje. Jest albo, albo! Że też zawsze musimy wybierać: złe, czy gorsze? Może jednak dobre i lepsze?
    Pa:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oby było zawsze dobre i lepsze.... :) pozdrawiam :)

      Usuń