piątek, 2 listopada 2012

Warsaw all over

Każdy mówi, deszcz, wiatr, zimno ale lipa. Lipa pipa. Można zawsze znaleźć odpowiednią odskocznie od tego, gdy nie możemy pozbierać jesiennych liści z lekko brązowawej trawy smaganej wiaterkiem, który delikatnie porusza końcówkami ogonków wywołujać błogość z samego patrzenia. :):) ułaaa :) 
Moczą mi się końcówki spodni, chlapie mi na czubki butów, skończył mi się płyn do spryskiwacza, siadła żarówka w lewej lampie, no i ze względu na wzmorzony ruch linni cmentrnych nie mogę dojechać do domu. Jedyny wjazd został zamknięty i muszę kopytkować kawał drogi, zostawiając samochód gdzieć obok "leśnego duktu" i wracać trzymając sie drogi wedle trzech brzózek:). Mógłbym pieprznąć tym wszystkim i powiedzieć, wysiadam :) hehe, ale nie wysiadam. Poszedłem do sklepu po piątkowe wino, spotkałem moją ulubioną Panią na kasie, która pewnie mimo piątku, przerzucenia kilku ton towaru przez czerwone pikadło, zmęczenia i świadomości, że jeszcze musi dojechać do domu, potrafi wykrzesać z siebie tą odrobinę uśmiechu. Nie wiem czy to wynika z tego, że kiedyś targany sumieniem wróciłem i powiedziałem, że zapomniałem powiedzieć o zjedzonej bułce w sklepie i tym samym oczyszczając duszę, otrzymałem kredyt zaufania od osoby, której nigdy wczesniej nie znałem. Nie wiem w sumie, ale jeśli tak, to warto czasami zapomnieć o drobiazgu (w natłoku myśli), przyznać się do błędu i małym gestem zyskać to, co dać nam może siły w momencie kiedy tej siły będziemy potrzebować. 



Everyone says, rain, wind, cold but lime. Pussy weather :). You can always find a suitable distraction from the fact that we can not pick up autumn leaves with a slightly brownish grass and wind which moves slightly tipped tails causing the bliss of seeing. :) :) :) hmmmmmm
I tip soaking pants, tops splashes on my shoes, I ended up washer fluid, sat on the left side lamp bulb, well, and because of the movement of traffic I can not get to the house. The only entrance was closed and I must walk a long way, leaving the car somewere next old oak and return to the road holding, according to three birches :). I could said: fuck it all, get out :) hehe, but not get out. I went to the store the wine on Friday, I met my favorite lady at the counter, which is probably even Friday, several tons of goods pass through the red scanner, fatigue and awareness that still needs to get to the house, she can give me that little smile. I do not know if this is due to the fact that once tormented conscience came back and said that I forgot to tell you about the bread eaten in the store, thus purifying the soul, I received a credit of trust from someone who had never known. I do not know at all, but if so, it should sometimes forget about the little thing (in the rush of thoughts), admit the mistake and gain a small gesture of what we can give you strength at a time when the strength we need.



p.s. wcale nie-deszczowa Warszawa- latem :)
Warsaw without rain - summer:)













always with piano !! :)





3 komentarze:

  1. Cześć!
    Ciekawa jestem skąd robiłeś zdjęcia pierwsze i ostatnie? Wyglądają jakby były robione z czegoś nad ziemią. Drabiny z sobą nie nosisz przecież. Może mieszkasz gdzieś w tym rejonie na wyższym pietrze? Odpowiadać nie musisz, ale ciekawość mnie podgryza.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. drabiny ze sobą nie nosze ale potrafię sie wspinać na słupy :):) tak naprawdę to magia zbliżenia i odpowiedniego kadru:) p.s. a mieszakć też chciałbym gdzieś na drugim piętrze w tym rejonie.
      pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Starówkę lubię, ale mieszkać tam? O nie! Wystarczą mi doświadczenia przodków w tym względzie.
      Nawet najlepsze kadrowanie w niektórych sprawach nic nie da. Jednak trochę racji masz, też mi niektóre zdjęcia wychodzą dziwnie.
      Pozdrawiam:)

      Usuń